Koh Tao – leniwy miesiąc na wyspie (bez) żółwi

IMG_4763

Szalony visa-run z Koh Lanta do Penang już za nami. Przemyśleliśmy pewne sprawy i zdecydowaliśmy, że potrzebujemy wakacji. Takich prawdziwych – bez pracy, z plażą, morzem i objadaniem się rybką. Innymi słowy zamarzyło nam się tropikalne Niechorze 🙂 Wybór padł na Koh Tao polecane nam przez Arka instruktora jako fajna miejscówka nurkowa w Tajlandii. Zwykle ludzie urywają się na kilkudniowy urlop na wyspę i rezerwują pobyt w luksusowych resortach. My pozwoliliśmy sobie na inny luksus – daliśmy sobie dużo czasu, przypłynelismy promem na Wyspe Żółwi z postanowieniem urlopowania przez miesiąc.

GOPR0429

Wysiadamy a na przystani czeka juz grupa taksówkarzy-naganiaczy. Przekrzykują się nawzajem ofertami kwater. Odchodzimy kawałek i trafiamy na energiczną babcię z wnuczką. Po chwili jedziemy na pace z plecakami, ciężarówką telepie po wertepach a Ania gra w kamień, papier, nożyce z dziewczynką. Docieramy na miejsce – nie przy plaży ale też fajnie. Niedrogi (250TBH/ok 25 PLN) domek z internetem i zimną wodą. Zatrzymujemy się na dwa-trzy dni. Wypoczęci następnego dnia odkrywamy okolice i szukamy fajnego miejsca, gdzie zatrzymamy się na dłużej. Ceny są bardzo różne. Juz po sezonie więc w miarę przystępne ale trochę się trzeba było nachodzić, żeby znaleźć coś sensownego.

Domki przy plaży są niestety dosyć drogie. Ostatecznie urzeka nas Mr J Bungalows. Z ciepłą woda, internetem i niedaleko od plaży. W małej zatoczce można godzinami oglądać tęczowe ryby, chyba że akurat wystaszą je pieski, każdego popołudnia przychodzące z pańcią na kąpiel.

IMG_4829

Mamy lodówkę, więc planujemy oszczędzić zaopatrując się w markecie zamiast zawsze jeść w restauracji. Okazuje się, że plan dobry ale nierealny – pyszne danie z owocami morza w restauracyjce jest tańsze niż kanapka z tuńczykiem i majonezem! Lodówka przydaje się na zimne napoje a my z czystym sumieniem zajadamy się trzy razy dziennie lokalnymi specjałami 🙂

coconutsoupshrimpmushroom_kohtao_001

Koh Tao to wyspa oblegana przez turystów, znajduje się na niej ponad 50 szkół nurkowania! Ceny nie należą do najniższych ale to w dalszym ciągu Tajlandia wiec można nie odmawiając sobie niczego (poza mocniejszymi trunkami) zmieścić dzienny budżet dwóch osób w 100 PLN z przyzwoitym zakwaterowaniem.

Koh Tao oznacza wyspę żółwi. Niestety jedynym żółwiem jest posąg w porcie. Szkoda, że piękno tej wyspy stało się  jednocześnie jej przekleństwem – przykro patrzeć na śmieci, ciężko oganiać się od wszechobecnych taksiarzy w półciężarówkach i na łódkach. To jednak wciąż ładne miejsce z urzekającymi zachodami słońca i przyjemną pogodą.

postcrdish

Ilość nurkujących potrafi pod wodą przytłoczyć, chyba że ma się szczęście trafić na szkołę, która nad ilość klientów przedkłada jakość podwodnych wrażeń. Ania pozostaje przy snorklowaniu a Arek wybiera szkołę Planet Scuba. Instruktor ujął nas nastawieniem:

– Widzicie te wszystkie łodzie po lewej? (wskazując na zatokę) My tam nie płyniemy… Czekamy aż inne szkoły wypłyną i wtedy płyniemy na inne luźniejsze miejscówki. Nie lubimy tłoku pod wodą.

GOPR0592

Mimo wszystko nawet z taką ekipą nie udało się “upolować” na zdjęciu rekina wielorybiego. Chyba się na dobre wystraszył zgrai podwodnych turystów. Były za to inne atrakcje i ciekawe muszelki…

muszelki

Tygodnie mijają, pogoda się psuje a my rozmyślamy nad powrotem na stały ląd. Pomysł na kolejny przystanek podsuwa nam przemiła para podróżników – Pani Lidka i Pan Włodek potrafią godzinami opowiadać o swoich niebanalnych wypadach po świecie, stają się dla nas kopalnią podróżniczej wiedzy i wzorem do naśladowania. Jak sami mówią nad turystyczne atrakcje przedkładają wtopienie się w rzeczywistość wśród “lokalnych Kowalskich”.  Poznajemy ich przypadkiem, kiedy trafiają na chwilę do Mr J’a i jakoś tak się zdarza, że bez umawiania się wpadamy na siebie jeszcze kilkakrotnie, za każdym razem potrafimy przegadać kilka godzin. Kiedy odjeżdżają, odprowadzamy ich do portu a gdy prom odpływa zdajemy sobie sprawę, że nie wymieniliśmy się kontaktami! Szkoda 🙁 Wiem, straszne z nas gapy.

Kilka dni później, znudzeni deszczem pakujemy plecaki i nocnym promem płyniemy do Chumpon. Miasteczko niewielkie, dla turystów kojarzące się jedynie z tranzytem na Koh Tao i kilka innych modnych wysepek. Dla nas to obietnica dobrego jedzenia i miłej nieturystycznej atmosfery. Po agresywnych taksiarzach z Koh Tao bycie ignorowanym naprawę nam się podoba! Wypróbowujemy polecane przez Panią Lidkę i Pana Włodka prawdziwe tajskie masaże (siła i zdecydowanie masażystek przypominają nam jak wiele z tych kobiet uczy się zawodu w więzieniu). Objadamy się dim sumami na śniadania, odbijamy sobie oszczędzanie na Koh Tao i spędzamy czas na dobrej kawie i ciastkach.

DSCF2307

Któregoś wieczora wracamy do hotelowego pokoju a zza rogu wychodzą dwie ubrane na biało znajome postaci… miło znów się zobaczyć. Przez kilka kolejnych dni spotykamy się na wspólne śniadania, spacery i wieczorny chai. Rozmowom nie ma końca. Jednak na nas już czas – W Bangkoku czekają Arek i Kasia. Mamy nadzieję jeszcze kiedyś spotkać się z Panią Lidką i Panem Włodkiem. Nie udało się w Malezji ale świat jest mały i wierzę, że znów na siebie wpadniemy. Zapewne w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu 🙂

Koh Tao – leniwy miesiąc na wyspie (bez) żółwi

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *