Jesteśmy w Ninh Binh. Zahipnotyzowani zdjęciami z portali podróżniczych i fotoblogów postanowiliśmy odwiedzić piękne Tam Coc. A ponieważ nie przepadamy za zwiedzaniem grupowym to zamiast wykupić drogi tour z Hanoi po prostu zatrzymamy się w pobliskim miasteczku na kilka dni i zrobimy sobie wypad rowerem. Taki był plan, gdy wyjeżdżaliśmy z Hue tuż przed Sylwestrem. Przyjemnego Hue o łagodnym umiarkowanym klimacie. Przejmujący wiatr i wilgotny chłód w Ninh Binh krzyżują nam plany. W dodatku wciąż nie czuję się kwitnąco, od czasów Kambodży jakoś oboje z Arkiem nie możemy dojść do siebie a tu jak na złość wszystko dla mięsożerców, jeść nie ma co i pokój bez ogrzewania. Zastanawiamy się, czy to był dobry ruch, przyjazd tutaj, pomysł z rowerami legł w gruzach, co dalej? Jednak warto było buszować na tripadvisorze, research hotelowy się opłacił – chłopak z recepcji przyjmując od nas zamówienie na śniadanie proponuje super alternatywę. Godzinę później każde na motorku z kierowcą jedziemy przez miasteczko do portu. Tam ładujemy się na łódź i przez godzinę podziwiamy niezbyt zielone ale i tak dla nas niecodzienne okolice.
Krasowe wzgórza otaczają puste jeszcze pola ryżowe, które teraz przypominają brązowe kałuże. Zapatrzona na majestatyczne góry nie zauważam jak ciągnie od wody a czas płynie szybko pomiędzy trzema jaskiniami przez które przepływa rzeka Ngo Dong (stąd nazwa Tam Coc, trzy jaskinie). Wysiadamy trochę przemarznięci ale szczęśliwi, kierowcy od naszego hotelowego magika czekają, żeby zabrać nas do drugiej miejscówki. Bich Dong – malowniczej pagody i fajnego treku na szczyt góry. Dzień jest dosyć wietrzny ale i tak jedziemy w jeszcze jedno miejsce – o Tam Coc mówi się często, że to Ha Long Bay na lądzie. Są krasowe wzgórza, woda – w rzece i na polach ryżowych, jest i smok, z góry strzegący okolicy.
Po jakichś 500 stopniach w góre i w tyluż w dół mam zakwasy (nie jestem kozą górską, tym małym akrobatom skakanie po stopniach przychodziło niezwykle naturalnie), a ponieważ się ściemnia nasi kierowcy ostatecznie zgadzają się zabrać nas do hotelu. Ich nastawienie i chęć pokazania nam jak najwięcej nie wpłynęła na cenę. Za 18$ mieliśmy oboje wycieczkę z kierowcą i przewodnikiem. Warto było nawet zmarznąć 🙂 Tam Coc i okolice zachwycają nawet przy takiej nieciekawej pogodzie ale kiedy tak patrzyliśmy z góry na rzekę i płynące przez groty łodeczki wiedzieliśmy, że trzeba tu będzie wrócić przy lepszej pogodzie.