Inny wymiar

Pisanie bloga nie przychodzi mi łatwo. Z początku myślałam “za mało jeszcze wiem, nie dość widziałam, nie wystarczająco szalonych przygód przeżyłam”. W konfrontacji z przysłowiową białą kartką czułam pustkę. Obiecywałam sobie, że to się zmieni, w którymś momencie będę miała  o czym napisać. I faktycznie zmiana jest. Teraz kiedy siadam przed komputerem z zamiarem napisania o świątyni Togakushi, nagle zaczynają mi się w głowie przepychać niezliczone historie, każda chce być pierwsza przelana na papier – o pikniku w Dolinie Piekieł, o nie do końca legalnym przemykaniu do opuszczonych ruin na Hokkaido przy zamglonej drodze prowadzącej “w inny wymiar” …

I ten inny wymiar uświadomił mi bardzo ważną rzecz. Hapakunowy blog nie jest typowy, u nas zwykle tekst o miejscu pojawia się, kiedy wspomnienia już trochę “odleżą” zamiast na bieżąco relacjonować naszą podróż. Ale może właśnie to jest dobre. Teksty Jodi z Legal Nomads lubię za to, że są pisane z perspektywy. I wzbogacone o wspomnienia innych zupełnie miejsc i smaków niż obecne.

Wiem, że jednym z ważnych zadań bloga podróżniczego jest opisywanie tej obecnej właśnie podróży. Na tym polu chyba poległam. Lubię swoje, nasze wspomnienia ubierać w słowa i zatrzymywać dla upływającego czasu. Ale przez poetyckość często tracę okazję zwykłego “update’owania” znajomych, rodzinki i wszystkich innych z jakichś sobie znanych względów zainteresowanych naszym losem.

Minął rok w podróży – trudno powiedzieć kiedy wrócimy, dokąd wrócimy i co planujemy. Z nieopierzonych włóczykijów odhaczających Południowo-Wschodnią Azję wyrośli ludzie cieszący się życiem (i czasem wkurwiający na niespodziewaną rzeczywistość) w Azji Północno-Wschodniej. Pokochaliśmy Tajwan, przyjęliśmy Japonię z dobrodziejstwem inwentarza, w Korei Południowej byliśmy zbyt krótko, żeby się nią nacieszyć… trzeba będzie wracać. Jakoś na początku myśleliśmy o roku w Azji a potem dalej. Faktycznie po roku ruszyliśmy do Australii, gdzie leniwie opalamy brzuchy i gapimy się na wieloryby. Oczywiście po pracy w ogrodzie, pieleniu buszu i sadzeniu sałaty w aquafonicznym systemie z tony kamyczków.

DSCF8994

DSCF8948
Przed nami Rafa Koralowa i lasy deszczowe Queensland, święta, rodzinka i odwiedziny znajomych poznanych w drodze 🙂 Kiedy w przeładowanym, zalatującym rybą busiku na granicy tajsko-malajskiej poznaliśmy Julkę, któż by przypuszczał, że spotkamy się niedługo w jej nowym kangurzym domu? Ile to już minęło? Kilka miesięcy dla ludzi w drodze potrafi być jak lata, tyle zmian, tyle wrażeń. A jednocześnie poznanie kogoś na krańcu świata daje inną perspektywę – kilka wspólnie spędzonych dni czasem wystarczy za podstawę przyjaźni, czy choćby bliskiej znajomości. Bo jak inaczej niż przyjaźnią wyjaśnić, że tęsknimy za Jessie, z którą spędziliśmy dwa wspaniałe, pracowite tygodnie w Hualien. Albo za Aizat, która przygarnęła nas w Kota Kinabalu aż dwukrotnie, za drugim razem na kilka dni dając przystań w zagrożonym terroryzmem Sabah.

Zatem czym jest ten tytułowy inny wymiar?

Kiedy wyjeżdżamy vanem z japońskiego Domu nad Jeziorem słońce świeci jak szalone, jest cieplutki, letni dzień a my mamy wolny weekend! Zatrzymujemy się w punkcie widokowym, wygłupiamy, robimy fotki z widokiem na “nasze” jezioro. Robi się trochę chłodniej i Christin chce zaszyć Imano dziurę w spodniach, żeby mu nie wiało 🙂 Arndt donośnym głosem woła Antoine’a z silnym niemieckim akcentem parafrazując Schwarzenegger’a. Wszyscy na pokładzie – jedziemy do Piekła!!!!

DSCF8305

IMG_9125

Wjeżdżamy w ciemny dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi tunel, robi się jakoś dziwnie. Żartujemy sobie, że tunel prowadzi w inny wymiar. A kiedy się kończy okazuje się, że tutaj pogoda jest zupełnie inna, jedziemy uważnie, bo van jest dosłownie obklejony ciężką, gęstą mgłą. Zrobiło się jakby chłodniej i ciemniej. Prawdziwa piekielna droga.

20130823_221540

Kilkakrotnie błądzimy ale wreszcie docieramy na pokaz zajebistych fajerwerków w Dolinie Piekieł niedaleko Noboribetsu.

20130823_210337

W podróży każdy trip autobusem, lot samolotem, czy choćby spacer staje się często podróżą w inny wymiar. Nie zawsze jest to oczywiste jak podczas naszej wyprawy do Noboribetsu w Japonii. Tym bardziej cenię sobie to wspomnienie.

Czasem rano budzę się zaskoczona, nie śpię w moim łóżku, to nie kabackie słońce budzi mnie o świcie lecz australijskie? Nieraz wkurzona szukam sobie miejsca w obcym domu, żeby w spokoju coś napisać czy poczytać. Jednak to niska cena za możliwość przemierzania świata. Cena za niejeden wspaniały, ciekawy, pełen nowych ludzi i wrażeń, inny wymiar.

DSCF9061

Inny wymiar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *