człowiek człowiekowi
Prowadząc sklep wyrobiłam sobie własne zdanie na temat upustów, obniżek i negocjowania cen – nie lubimy się z Arkiem targować ale że w Azji czasem trzeba staramy się robić to z klasą. I jak nauczyli nas pan Włodek z panią
Prowadząc sklep wyrobiłam sobie własne zdanie na temat upustów, obniżek i negocjowania cen – nie lubimy się z Arkiem targować ale że w Azji czasem trzeba staramy się robić to z klasą. I jak nauczyli nas pan Włodek z panią
Rankiem obudziło nas posapywanie, wyglądam przez balkon a to wielkie żółwie wydmuchują wodę tuż obok jetty. Wokół leniwie zaczyna się dzień – krzątanina przy innych domkach i na łodziach rybaków. Wszędzie błękit nieba i oceanu przetykany intensywnymi pomarańczami, czerwieniami, zielenią
East Kalimantan czyli indonezyjska część Borneo. Jedna wyspa, niesamowicie podobny język a poczuliśmy jak cofamy się w czasie. w Indonezji NIC nie działa tak po prostu. Faktycznie ceny są niższe niż w Sabah ale i to ma swoją cenę –
Lonely Planet twierdzi, że “there’s no wow in Tawau”. Spotkaliśmy już backpackerów, którzy traktują LP jak Biblię, dwójka Amerykanów na Derawanie z dumą poinformowała nas, że w Tawau nie ma wow i oni takie miejsca omijają… a my LP jak
Rozmowa przy śniadaniu z sympatycznym chłopakiem, który pracuje w naszym hotelu Kinh Do w Ninh Binh: – To gdzie teraz jedziecie? – do Hanoi… – tak blisko jesteście i nie jedziecie do Ha Long? Wszyscy turyści chcą zobaczyć Zatokę. To
Można powiedzieć, że hapakuna uwielbia sajgonki – Arek preferuje zasmażane podczas kiedy moją obsesją są spring rollsy. Ale oboje uwielbiamy te małe (lub większe jak w wietnamskiej vege knajpce na Chmielnej) pyszności, jak prezenty zapakowane w ryżowy papier. Nic więc
Jesteśmy w Ninh Binh. Zahipnotyzowani zdjęciami z portali podróżniczych i fotoblogów postanowiliśmy odwiedzić piękne Tam Coc. A ponieważ nie przepadamy za zwiedzaniem grupowym to zamiast wykupić drogi tour z Hanoi po prostu zatrzymamy się w pobliskim miasteczku na kilka dni
Trochę jeszcze osłabiona i zwyczajnie zmęczona gorączką wyjeżdżam z Hue. Arek pakuje nas do nocnego autobusu dla turystów. Sleeper bus ma zamiast typowych siedzeń siedzenia rozkładane jak dentystyczne, po trzy w rzędzie, na dwóch poziomach. Ta autobusowa kuszetka miała mi
– Areeeek….? – Tak…? – a bo ja tak sobie myślę i myślę i jak by tu powiedzieć to ja nie wiem… – czego znowu nie wiesz? – czemu ja tak lubię tą Malezję. Ty wiesz? Państwo niby
W Hanoi chłód, a czasem nawet przejmujące zimno, siąpiące, zamglone i wciskające się za kołnierz. Chińska wiza w Hanoi osiągalnością przebija Graala. Dlatego po trzecim podejściu do sprawy uznaliśmy, że siła wyższa i zamiast pod prąd popłyniemy tam, gdzie nas